czwartek, 26 kwietnia 2012

Number Three

"Jednak marzenie się (nie)spełniają"


-Pani Mali.- podbiegł do mnie chłopak mojego wzrostu z burzą, rozczochranych, kasztanowych włosów z niebieskimi pasemkami podkreślającymi kolor jego rozjarzonych oczu. Mały mikrofon, słuchawka w uchu, papierzyska w ręce, nogi odpadające od zabiegania, cały Eric.
-Mówiłam ci już cymbale że jestem w twoim wieku i masz do mnie nie mówić pani.- powiedziałam jak zwykle przyglądając się jego wściekle niebieskim oczom podkreślonym czarną kredką, nie jest gejem i mimo tego makijażu oczu nawet na niego nie wygląda.
-Za bardzo się ciebie boję, wolę dmuchać na zimno.- powiedział przeglądając papiery.
-Oj dramatyzujesz, to że tam cię zbiłam parę razy i pożarłam się z twoją byłą to nie znaczy że teraz też będę miała na celu cię uśmiercić.- powiedziałam wywracając oczyma. No co? Ta jego była barbie była makijażystką i jak mnie malowała to wyglądałam gorzej jak ona, musiałam potem zmazywać to coś z twarzy bo grzechem było nazwać to makijażem i sama sobie od nowa robić, a i jeszcze płacić jej odszkodowanie za złamanie ręki.
-Jak już mówiłem wolę dmuchać na zimno.- powiedział, wywróciłam oczyma. -Szukam reszty dziewczyn z waszego zespołu.- dodał patrząc na mnie ze zniecierpliwieniem.
-W kiblu są, nie wiem co tam robią. Mi możesz powiedzieć, przekaże im.- powiedziałam.
-Nie przywalisz mi?- spytał. Pokiwałam przecząco głową. -Ale na pewno?- ponownie spytał.
-Jeśli jeszcze raz o to spytasz, to tak, przywalę ci tak że wypadną ci te niebieskie ślepka, obrócisz się z pięć razy, wylecisz przez okno i przy odrobinie szczęścia zamiast pod tramwaj wpadniesz pod samochód, a na dokładkę pobawię się w królewnę Śnieżkę, zaśpiewam przywołując tym ptaszki którym polecę wydziobanie ci wnętrzności. A jak chcesz to cię potem skrzeszę i... coś tam jeszcze wymyśle.- powiedziałam uśmiechając się do osłupiałego chłopaka.
-A może frytki do tego?- spytał.
-Nie, dzięki, przed chwilą wyjadłam większość Horanowi.- powiedziałam wspominając smak frytek, tak, te które wyrywamy komuś wbrew jego woli smakują najlepiej.
-I mnie nie zawołałaś? Ty gnido. Dobra mniejsza. Chodzi o to że zamiast za godzinę to wyjdziecie dopiero za jakieś dwie i pół.- powiedziała zaznaczając coś w trzymanych papierzyskach.
-Ale czemu?- spytałam.
-Jakieś problemy techniczne.- powiedział. Wyciągnął z ucha słuchawkę, odłożył papiery na mały stoliczek i opadł ciężko na niebieski fotel kładąc nogi odziane w niebiesko-czarne buty nike na taboret.
-Ale za to ja mam półtorej godziny spokoju.- powiedział obnażając niebieski aparat w uśmiechu. Klapnęłam na szary fotel obok i położyłam nogi na kolana chłopaka.
-To spoko. I myślałeś że dla tego cię ukatrupię?- spytałam.
-No wiesz, jesteś Zannie Mali, jesteś nieobliczalna.- odpowiedział.
-Super. Pożycz kredkę.- powiedziałam wyciągając do niego otwartą dłoń. Wyjął z kieszeni czarną kredkę i położył mi na dłoni za to ja dałam mu moje lusterko by mi je przytrzymał. Pociągnęłam delikatnie linię wodną.
-Dzięki skarbie.- powiedziałam oddając mu kosmetyk i odzyskując lusterko.
-Fajna bluza. Kiedy mi ją oddasz?- spytałam przyglądając się ubiorowi chłopaka, nie wiem czemu ale cholernie kocham męskie bluzy.
-Jak świnie zaczną latać.- powiedział poprawiając bluzę w kolorach butów.
-No to teraz trzeba załatwić Zaynowi skrzydła.- powiedziałam przybierając minę myśliciela. Eric się zaśmiał.
-Ale z ciebie podła suka.- powiedział.
-Eh nie schlebiaj mi tak bo się zarumienię.- powiedziałam łapiąc się rozkosznie za policzki. Razem z Erickiem zaczęliśmy się śmiać.
-Zannie?- przerwał mój śmiech melodyjny głos wydobywający się za moich pleców.
-Si?- odwróciłam się do stojącego za mną Liama.
-Ktoś czeka na ciebie przed wejściem.- powiedział wskazując kciukiem w kierunku drzwi.
-To go wpuść, nie chce mi się wstawać.- powiedziałam odganiając Liama gestem ręki. Po chwili w moją stronę biegł siedmioletni chłopiec z ciemnymi włoskami i dużymi, czekoladowymi oczkami.
-Zannie!- krzyknął wbiegając mi w ramiona.
-Moj Maksik.- powiedziałam podnosząc chłopca do góry. W naszą stronę szedł wysoki i masywny mężczyzna z takimi samymi oczami i włosami jak Maks tylko jeszcze plus lekki zarost.
-Witaj córciu.- powiedział przytulając mnie.
-Hej tatu.- powiedziałam oddając uścisk.
-Stęskniłem się za tobą Zannie.- zwrócił się do mnie Maks.
-Ja też się stęskniłam za moim małym braciszkiem.- powiedziałam robiąc z Maksem "noski-eskimoski".
-Maks? Chcesz poznać kogoś kogo baaardzo lubisz?- spytałam, bo doznałam olśnienia, innymi słowy przypomniało mi się że Maks wzoruje się na jednym z tych ciołków.
-Tak, tak! Bardzo!- krzyczał klaszcząc w raczki. Uśmiechnęłam się do niego.
-Zayn cepie! Do nogi!- krzyknęłam. Malik zjawił się szybciej niż mogłam bym powiedzieć "Zayn to idiota".
-Co ja pies?- spytał stając obok mnie.
-Tak, dobry piesiu, dobry Reksiu.- nabijałam się z niego.
-Dobra, chce ci kogoś przedstawić. Maks to jest ten Zayn, chłopak z plakatu, pamiętasz? Mówiłeś że ty będziesz tak kiedyś wyglądał i podrywał wszystkie dziewczyny.- zwróciłam się do braciszka.
-Zannie! Nie mów tak przy nim, robisz mi obciach!- oburzył się młody. Zayn cicho się zaśmiał.
-Oj dobrze, dobrze. Przepraszam jaśnie panie.- powiedziałam i postawiłam go na ziemi.

• Zayn •
Maks podszedł do mnie i spojrzał na mnie z dołu, kucnąłem przed nim tak by się z nim trochę zrównać.
-Zayn? Przytulisz mnie?- spytał słodkim głosikiem lekko się kołysząc i trzepocząc rzęskami. Przytuliłem go i wziąłem na ręce.
-Na żywo jesteś jeszcze bardziej do mnie podobny jak na plakatach, zdjęciach i filmikach razem wziętych.- powiedział szeroko się do mnie uśmiechając. No dobra, mały ma siedem lat, ale jak w przyszłości będzie wyglądać tak jak ja i te teksty mu zostaną to będzie miał od groma dziewczyn, pewnie już ma.
-Może kiedyś będziesz wyglądał jak ja, ale na razie bardziej do siostry jesteś podobny.- zaśmiałem się zerkając na Zannie, stała i patrzyła na nas ze szczerym uśmiechem.
-Do dziewczyny?! No ale Zannie jest piękna, prawda Zayn?- spytał.
-Piękna to mało powiedziane.- odparłem uśmiechając się do Maksa.
-Ale ty jesteś flirciasz. Nic dziwnego że Zannie kiedyś całowała twoje zdjęcie.- powiedział Maks.
-Maks!- krzyknęła Zannie spalając buraka, takiej to jej jeszcze nie widziałem, żeby Zannie się tak zawstydziła? Nie no nowe widoki.
-Skąd ty to w ogóle wytrzasnęłeś?!- krzyczała czerwona na twarzy.
-No wiesz, to że zamykasz drzwi na klucz to nie znaczy że nie mogę patrzeć przez dziurkę od klucza.- powiedział Maks gestykulując rączką.
-A skąd wiesz że to było zdjęcie tego niedoroba?- spytała wskazując na mnie, no dziękuję bardzo.
-Bo ty chodzisz, to znaczy chodziłaś do szkoły tak? Więc kiedy ty byłaś w szkole to ja zrobiłem tę sztuczkę której mnie nauczyłaś kiedyś, tą z otwieraniem drzwi drucikiem. No i weszedłem do twojego pokoju i wyjąłem zdjęcie spod poduszki, bo widziałem że tam je chowałaś, no i na nim był on.- sztuczka z otwieraniem drzwi drutem... a to już wiem jak Zannie weszła do mojego pokoju by zarypać mi mój lakier do włosów.
-Maks, przymknij się.- powiedziała Zannie przez zaciśnięte zęby.
-No ale to prawda! Mam kłamać twojego przyszłego męża?!- krzyknął oburzony Maks.
-No... yh... Co?!... Tak Nilla, już idę!- krzyknęła i pobiegła do łazienki. Ta... starożytna wymówka.
-Jest nieśmiała.- powiedział Maks uśmiechając się do mnie.
-Tak... na prawdę całowała moje zdjęcie?- spytałem.
-Tak. I cały czas was słuchała i miała bardzo, bardzo dużo waszych plakatów i zdjęć na ścianach i waszych rysunków. Ale to było jakiś rok temu i tak że lubiła was i nagle na drugi dzień schowała gdzieś to wszystko i powiedziała że już was nie lubi i jeszcze w ten sam dzień płakała, nawet nie wiem czemu. A chcesz zobaczyć jak wyglądał jej pokój jak was lubiła?- spytał z wielkim entuzjazmem, uśmiechnąłem się do niego i pokiwałem przytakująco głową. Postawiłem chłopca na ziemi i kucając czekałem.
-Tatu, dasz mi na chwilę telefon? Bo tatu ma tam zdjęcia pokoju Zannie.- spytał zwracając się do wysokiego, masywnego mężczyzny którego mógłbym określić starszym Taylorem Lautnerem. Mężczyzna wyjął z kieszeni telefon i chwilę stukał w ekran.
-Proszę Maksiu.- powiedział kucając przed Maksem i podając mu telefon uśmiechając się przy tym.
-Dziękuję tatu.- powiedział z uśmiechem i pocałował mężczyznę w policzek, wyglądało to co najmniej słodko, w każdym razie teraz, jakby był starszy to wyglądało by dziwnie. Maks podbiegł do mnie, wziąłem go na ręce.
-Popatrz Zayn, to jest twoja ściana.- powiedział z entuzjazmem podsuwając mi telefon pod nos. Przyjrzałem się fotografii, przedstawiała pomalowaną na czarno ścianę prawie caluteńką pokrytą moimi zdjęciami, plakatami, moje cytaty i solówki piosenek napisane białym markerem, na ścianie widniały też białe rysunki mojej osoby, serduszka i setki napisów typu "I Love Zayn". O wow, jakoś nie mogłem u wierzyć że to zdjęcie przedstawia pokój dziewczyny która na każdym kroku okazuje jak bardzo mnie nienawidzi.
-Przewijaj w prawo.- zwrócił się do mnie mężczyzna. Zrobiłem co polecił, na kolejnych zdjęciach były przedstawione inne ściany, ale już z całym zespołem i jedna na której były tylko rzeczy dotyczące Zannie i jej przyjaciółek. Ale najbardziej w pamięć wpadł mi duży, biały napis na "mojej" ściane, ponownie przewinąłem na przedstawiające ją zdjęcie, napis brzmiał "Beacause Love, Even Those With, There Will Always Be Love" (tłumaczenie: "Bo miłość, nawet ta bez przyszłości, zawsze będzie miłością"). Przeczytałem te słowa na głos.
-Zawsze jak mówiłem jej że nie ma sensu kochać się w kimś nieosiągalnym to mówiła te słowa.- powiedział z uśmiechem przyglądając się napisowi.
-Panie...- nie wiedziałem jak ma na imię.
-Taylor.- wow, jak trafiłem z tym starszym Taylorem.
-Panie Taylor, ona dalej się we mnie kocha?- spytałem.
-Na pewno, ona się tak łatwo nie odkochuje.- oznajmił.
-To czemu jest dla mnie taka nie miła?- to mnie męczyło, skoro mnie lubiła to czemu była wobec mnie jak lud?
-Chłopcze, nigdy nie spróbuj zrozumieć kobiet, to źle się kończy dla naszej męskiej psychiki.- powiedział klepiąc mnie po ramieniu, mimowolnie się zaśmiałem. W tej chwili podbiegł do mnie zdyszany Eric.
-Zayn gdzie są dziewczyny?- spytał gorączkowo.
-Łazienka.- powiedziałem. Eric pędem puścił się do damskiej toalety.

• Zannie •
Poprawiałam sobie fryzurę rozmyślając o tym za jak wielką idiotkę Zayn mnie teraz uważa, z mojego samosądu wyrwał mnie trzask drzwi od łazienki który wywołał Eric.
-Laski wychodzicie, teraz!- krzyknął zdyszany.
-Jak to teraz? Przecież miały być jakieś opóźnienia.- powiedziałam.
-Oj ale już naprawili, no pędem na scenę, czekają na was!- krzyknął, a my z dziewczynami jak oparzone wybiegłyśmy z łazienki i pobiegłyśmy w stronę sądu ostatecznego.

• Zayn •
-Zayn rusz się młocie!- krzyknął do mnie Hazza, postawiłem Maksa na ziemi, oddałem telefon jego właścicielowi i wraz z panem Taylorem i Maksem ruszyłem za chłopakami.
Dziewczyny zaśpiewały "Fourever Young", według mnie to był chyba ich najlepszy występ. Teraz stojąc za kulisami, mentalnie wspierając dziewczyny czekamy na ogłoszenie wyników. Trzecie miejsce zajęła jedna z starszych wokalistek, teraz kto zajmie drugie miejsce. Drugie miejsce zajął jakiś duet, chłopak i dziewczyna. I teraz znów ten stres, ten strach, adrenalina, to uczucie przerażenia, wątpliwości, gorączkowe rozważanie wszystkich za i przeciw, ta wielka nadzieja na wygraną. Dziewczyny stały trzymając się z całej siły za ręce, starały się z całych sił, czy ten wysiłek się im opłaci.
-Zwycięzcą dzisiejszej edycji programu X Factor zostaje...!- zaczął prowadzący, każdy z nas w duchu modlił się by usłyszeć jedna nazwę "Girl's Direction". Prowadzący oznajmił zwycięzcę. Dotychczasowe emocje zastąpiły smutek, żal, rozczarowanie... nie wygrały, nie zajęły nawet trzeciego miejsca. Dziewczyną zaczęły spływać po policzkach łzy, zwolniły uścisk dłoni, załamane wpatrywały się w ziemię, tylko Zannie podeszła do chłopaka który zwyciężył rzuciła ciche "gratuluję" i zbiegła ze sceny, a następnie wybiegła z budynku, pobiegłam za nią. Na dworze lekko padało, Zannie biegła w stronę parkingu, biegłem parę metrów za nią. Zatrzymała się na środku parkingu, powoli spojrzała na prawo i lewo i ot tak po prostu usiadła na ziemi, wyciągnęła z kieszeni papierosy chcąc jednego odpalić, ale nagle oprzytomniała zdając sobie sprawę z tego że pada deszcz, krzyknęła tylko "fack!", wyrzuciła papierosy gdzieś w bok i schowała twarz w dłoniach. Podszedłem do niej powoli i usiadłem obok.
-Zjeżdżaj.- syknęła nie patrząc na mnie. Objąłem ją ramieniem na co ona szybko wyrwała się z mojego uścisku.
-Jeszcze aż tak zdesperowana nie jestem żeby oczekiwać od ciebie litości.- powiedziała. Słyszałem jak głos się jej załamuje, jak cicho szlocha, niby nie zależało jej na tym całym zespole czy wygranej, ale ta przegrana ją załamała, po raz pierwszy widziałem jak Zannie płacze.
-Ja się nad tobą nie lituje, chcę tylko cię trochę pocieszyć.- powiedziałem znów próbując objąć ją ramieniem, ale efekt był taki sam jak po przednio.
-Zayn, odwal się ode mnie! Od kiedy się do was wprowadziłam to maltretujesz mnie na każdym kroku! Daj mi wreszcie święty spokój! Czego ty ode mnie cholero chcesz?!- zaczęła krzyczeć odrywając twarz od rąk. Jej oczu nie wypełniała złość, tylko smutek, żal, ból, rozczarowanie, pełno łez, zero złości. Patrzyła na mnie tymi czekoladowymi oczami, zwykle wypełnionymi satysfakcją z udanej docinki lub śmiechem widząc jak Niall i Nilla biją się o paczkę pianek, teraz nie mogłem patrzeć w te oczy od których bił taki smutek, nie mogłem patrzeć jak ona tak cierpi, aż mnie serce bolało. Jej wargi lekko drżały, nie wiem czy ze szlochu czy z zimna, mokre włosy opadały jej na czoło i na prawy policzek, łzy i krople deszczu mieszały się ze sobą spływając po jej twarzy.
-Zannie ja... nie płacz.- powiedziałem i przytuliłem ją do siebie.
-Puść mnie do cholery! Zayn!- krzyczała próbując się wyrwać, ale po chwili zrezygnowała z dalszego szarpania się i wtuliła się we mnie zanosząc się jeszcze większym płaczem, pogoda jakby odzwierciedlała jej uczucia, bo z deszczu zrobiła się potworna ulewa. A my siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, moknąc coraz bardziej na zimnym asfalcie na środku parkingu samochodowego.
-Zannie chodźmy do środka, leje deszcz, a ty jesteś tylko w bluzce na ramiączkach i cienkiej bejsbolówce, jeszcze się zaziębisz.- powiedziałem wstając i podnosząc dziewczynę do pozycji stojącej. Objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się w mój bok, i tak szliśmy do budynku gdzie zostawiliśmy resztę naszych zespołów. Gdy weszliśmy już do środka Zannie odczepiła się od mojego boku.
-Zayn nic się nie działo, oke? Żadnych czułości ani nic, nic takiego nie miało miejsca jasne?- spytała znów patrząc na mnie tym swoim obojętnym wzrokiem.
-Eh... oczywiście.- odparłem zrezygnowany, już miałem nadzieję że jej stosunek do mnie się zmienił, a tu wszystko poszło się pieprzyć.
-Zannie, przygryzałaś wargę jak czekaliście na wyniki?- spytałem patrząc na jej usta. Zawsze jak ona się stresuje lub widzi, myśli bądź mówi o czymś co jej się podoba to przygryza wargę.
-Tak, a co?- spytała unosząc pytająco brew.
-Masz lusterko?- spytałem. Wyjęła z kieszeni lusterko i spojrzała w nie.
-Fack.- syknęła pod nosem, patrząc na odbicie swojej, lekko zakrwawionej, dolnej wargi, no nieźle musiała się w nią wgryźć.
-Dobra, cholera z wargą, zimno mi.- powiedziała i ruszyła do garderoby.

• Zannie •
Ruszyłam do garderoby, ale po drodze pomyślałam że nie mogę pokazać się dziewczyną w takim stanie, zapłakana i przemoknięta z nadgryzioną wargą, więc skręciłam jeszcze do łazienki. Papierowym ręcznikiem starłam rozmazany od płaczu makijaż, a wargę przemyłam zimną wodą, niestety na to że wyglądałam jak by mnie ze stawu wyłowili w tej chwili poradzić nic nie mogłam. Wykonując czynności oczyszczania twarzy i doprowadzania do normalnego stanu wargi myślałam o tym co zaszło na dworze miedzy mną, a Zaynem. Niby do niczego nie doszło w końcu jedyne co to się przytuliliśmy, nawet nic sobie nie mówiliśmy, ale już sam fakt że byliśmy tam razem i on jeszcze nie zginął spod moich rąk za pierwszą próbą przytulenia mnie to było za dużo. Od pierwszej chwili spotkania z nim na mojej werandzie, ba nawet już w telewizji pokazywałam moje negatywne nastawienie co do niego, a on mimo to zawsze był dla mnie miły, mimo tego że traktowałam go jak śmiecia, nawet teraz na dworze kiedy w całej okazałości przekazałam mu że mam go dość, ale tak na prawdę w mojej głowie skarciłam się za tamte słowa, za to że skłamałam. Szczerze to ja lubię Zayna, a nawet... kocham? Nie, to zbyt mocne słowo. Od tamtej chwili kiedy go rzekomo znienawidziłam, w środku kochałam... hola, hola! Lubiłam go dalej, ale coś w mojej głowie kazało mi go nienawidzić, chociaż cała sytuacja nawet nie była jego winą. Dobra koniec tych rozmyśleń Zannie, myślenie zostaw mądrzejszym, bo się jeszcze zmęczysz, szczerze to już się zmęczyłam. Spojrzałam w lustro w celu sprawdzenia efektu mojej pracy. Nie mam opuchniętych oczy, rozmazanej "pandy" na około nich, ani czerwonych polików, warga też nie licząc lekkiego rozcięcia wygląda jako tako. Spoko mogę iść do dziewczyn. Wyszłam z łazienki i poszłam do garderoby, spojrzałam jeszcze przelotnie na kartkę przyklejoną na jej drzwiach, widniała na niej nasza nazwa zespołu i nasze "autografy", uśmiechnęłam się patrząc na mój podpis ozdobiony diabelskim motywem. Otworzyłam powoli drzwi i weszłam zamykając je za sobą, rozglądnęłam się po garderobie. Cztery ściany w kolorze pudrowego różu którego nienawidzę, podłoga wyłożona jasnymi panelami, biały sufit z dwoma niedużymi lampami, trzy toaletki pozastawiane różnymi rodzajami kosmetyków i pozaklejanymi zdjęciami lustrami, mnóstwo wieszaków na których wisiały różne, zwykle nieużywane ciuchy i pięć kolorowych foteli na których w tej chwili siedzieli zasmuceni One Direction i załamane Girl's Direction, a raczej Lost Girls. Chciałam usiąść, ale mój biały fotel był zajęty przez Zayna, więc opadłam na ziemię i oparłam się plecami o drzwi. Harriet siedziała wtulona w mokre, za pewnie od łez ramię Hazzy, Lia i Liam siedzieli obok siebie na jednym fotelu (były wystarczająco duże by pomieścić dwie osoby) trzymając się za ręce i bezczynnie patrząc w podłogę, Louisa siedziała na kolanach Lou wtulona w jego klatkę piersiową, Nilla cicho pochlipywała wtulona w Nialla z resztą Niallerowi też ciekły pojedyncze łzy, a Zayn siedział i wlepiał we mnie swój zaiste czekoladowy wzrok, wciąż tak jak ja cały ociekał deszczówką. Każda z dziewczyn miała lekko zapuchnięte oczy i rozmazany makijaż, chłopcy raczej nie płakali z wyjątkiem Nialla. Siedzieliśmy tak bezczynnie dobre 15 minut, do puki ktoś nie zaczął się delikatnie dobijać do drzwi. Z trudem wstałam z podłogi i otworzyłam torturowaną pukaniem dechę drewna, za nią stał Maks, od razu wbiegł i przytuliła się do moich jeszcze mokrych nóg, zaraz po Maksie do garderoby wszedł mój tata.
-Młodzieży, zbierać się.- powiedział tylko i wyszedł zamykając za sobą drzwi, ja nie robiąc sobie nic z jego słów znów opadłam w poprzedniej pozycji, a Maks usiadł obok mnie i przytulił się do mojego boku. Cała reszta łącznie z Niallą i Niallerem którzy jakieś 5 minut temu przestali podlewać rzęsy, wzięli się za zbieranie swoich rzeczy.
-Zannie czy ty w ogóle wzięłaś coś na przebranie?! Albo coś cieplejszego w razie pogorszenia się pogody?! Nie, bo po co! Pogoda jest wiecznie piękna i nigdy się nie psuje! Pomyśl co teraz założysz, wiem że mamy tylko drogę od tond do parkingu, a potem od samochodu do domu, ale popatrz jak ty wyglądasz! Jesteś cała przemoczona, nawet przechodząc tylko tą drogę przez parking możesz zachorować przez tą ulewę! Co w ogóle tobie i Malikowi przyszło na myśl by w czasie takiego oderwania chmury sobie jakieś spacerki urządzać, a już zwłaszcza tobie?! Przecież dobrze wiesz że bardzo łatwo chorujesz!- krzyczała do mnie nasza wielce przewrażliwiona Mammy.
-Lia wszystkim nam jest przykro że przegrałyśmy, ale to nie znaczy że masz się na mnie wyżywać.- powiedziałam z spokojnie.
-Ja się nie wyżywam! Ja się martwię!- krzyczała jeszcze głośniej.
-Mammy nie krzycz, proszę. Głowę mi rozsadza od środka.- powiedziałam krzywiąc się. Jak zaczęła krzyczeć to zaczęło mi boleśnie pulsować w głowie.
-Co? Głowa cię boli?- spytał Zayn klękając obok mnie. Maks odsunął się ode mnie i wyczekująco na mnie patrzał.
-Trochę.- powiedziałam. Chciałam wymyślić jakąś docinkę, ale pomyślałam że to było by trochę bezcelowe. Zayn przyłożył mi delikatnie dłoń do czoła.
-Jest rozpalona. Jest tu gdzieś termometr?- spytał zwracając się do reszty. Lia pogrzebała trochę w torbie i podała Malikowi termometr, on z kolei podał go mnie. Odchyliłam bluzkę i włożyłam termometr pod pachę.
-Przestańcie się na mnie gapić, czuje się niekomfortowo.- powiedziałam, bo cała wiara zebrała się na około mnie, wszyscy oprócz Zayna wstali i kontynuowali poprzednią czynność. Po chwili termometr zaczął piszczeć, wyciągnęłam go i nie patrząc na wynik podałam mulatowi.
-38.3, rzeczywiście łatwo choruje- powiedział podając termometr Mammy. Lia chwyciła się za głowę i głośno westchnęła, wyłączyła termometr i wrzuciła go z powrotem do torby.
-Maks idź do taty i powiedz mu że wpadnę do was jutro, bo teraz nie mam ochoty z nikim rozmawiać, ale pod żadnym pozorem nie mów mu że mam gorączkę jasne?- zwróciłam się do brata, jeszcze tego brakowało by się tata dowiedział, nadopiekuńcza Mammy mi wystarczy.
-Dobrze Zannie, ale wróć szybko do zdrowia.- powiedział Maks i mocno mnie przytuliła. Przesunęłam się w bok by nie taranować drzwi, Zayn je otworzył i wypuścił Maksa.
-Musimy szybko jechać do domu i zbić jej temperaturę.- powiedział Malik, kurde jak on się o mnie martwi aż mi się głupio zrobiło. Wszyscy przytaknęli i zaczęli się zbierać.
-Załóż to.- powiedział Zayn kiedy byliśmy już przy wyjściu na zewnątrz, podawał mi swoją szarą bluzę w myszkę Mickey.
-A ty?- spytałam, w końcu Zayn też był cały przemoczony, jedyne co miał suche i cieplejsze to bluza którą mi dawał.
-Ja mam lepszą odporność.- powiedział uśmiechając się, wzięłam od niego bluzę i włożyłam na siebie, była o wieeele za duża i baaardzo przesiąknięta zapachem Malika, co nie powiem nie przeszkadzało mi ani odrobinę, kocham męskie bluzy i zapach Zayna. Założyłam kaptur, naciągnęłam rękawy i wyszłam za resztą. Padało jeszcze mocniej o ile w ogóle było to możliwe. Kiedy byliśmy już w połowie parkingu zatrzymałam się, bo zakręciło mi się w głowie.

• Zayn •
-Kręci mi się w głowie.- usłyszałem cichy głos Zannie przebijający się przez szum deszczu. Odwróciłem się do tyłu, Zannie stała trzymając się jedną ręką za głowę, krzywiąc się i lekko zataczając. Podszedłem do niej i wziąłem ją pod rękę, po chwili doszliśmy do samochodu.
-Co jest?- spytała Louisa widząc że Zannie nie jest w stanie iść sama.
-Kręci jej się w głowie.- powiedziałem pomagając wsiąść Zannie do samochodu, w właściwie do małego busa, od kiedy dziewczyny z nami mieszkają to Lou zainwestował w nowy pojazd. Wsiedliśmy wszyscy do środka i zaczęliśmy jechać. Zannie siedziała oparta o moje ramie, zdjąłem jej kaptur i przyłożyłem mój mokry rękaw do jej rozpalonego czoła. Uniosła głowę i spojrzała na mnie znad przymrużonych powiek.
-Zayn?- powiedziała zmęczonym głosem.
-Tak?- spytałem.
-Śliczny jesteś wiesz? Kocham cię.- powiedziała jeszcze bardziej zmulonym głosem i wtuliła się w mój bok przymykając przy tym powieki.
-Lou! Jedz szybciej! Ona zaczyna majaczyć!- krzyknąłem.
____________________________________________________
No nareszcie! Myślałam że już nigdy nie napiszę tego rozdziału. Ale i tak mi się nie podoba ;\ Za bardzo nakręciłam z uczuciami Zannie. Ale jest, alleluja!
Polecany blog na dziś: [LINK] autorka: Majls Nie wiem czemu, ale coś mnie ostatnio wzięło  na Larr'ego i Ziall'a ^^
Pozdrawiam xoxo

A tu taki mały, zerżnięty z tego bloga komiks ;)

"Rozmowa z moimi rodzicami o One Direction"
Ja: Mi najbardziej podoba się Zayn.
Mama: To ten taki ładny co mi go pokazywałaś?

Ja: Dokładnie tak!
Tata: Że kto?
Ja: Zayn Malik, on jest Pakistańczykiem, a na drugie ma Jawaad, i jest muzułmaninem!!! ♥
Tata: Aha.
Ja: Mamo ładny on jest prawda?
Mama: No bardzo, taki brunet, bardzo fajny :)
'Ja pokazuje zdjęcie tacie'
Tata: Ale piękny, naaaprawdę, że on niby ładny jest?

Ja:

Mama do taty: Ładny, ładny, do ciebie troszeczkę podobny!

Tata: Nie?! Wcale nie. Nie jest podobny.
Ja: Ha! Nie podobny, bo młodszy i ładniejszy! ;]
Tata:
Mama: Zaprzeczyć, nie zaprzeczę ;) jakbym była w twoim wieku to bym go brała!

Ja: Mamo, co za słownictwo!
Mama: No co?! Sama na pewno też tak myślisz!

Ja:
Tata: Baby są okropne...
Ja z mamą:

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Number Two

"Kto się czubi ten się lubi"


Kiedy wstałam była 9:00, obudziłam się cała zaplątana w słuchawki, chwilę zajęło mi wyplątanie się z nich. Weszłam do łazienki, by się trochę ogarnąć, kiedy spojrzałam w lustro to aż się zdziwiłam że nie pękło. Świeża i pachnąca, z świetnie ułożonymi włosami i idealnym makijażem, ubrana w krótkie, czarne spodenki i szarą bluzę zeszłam na dół do kuchni, brzuszek domagał się papu. Przejrzałam cała kuchnie i postanowiłam że zrobię sobie gofry. Kiedy już kończyłam do kuchni wparował Zayn w... samych bokserkach! On mi to robi specjalnie.
-Dzień dobry ślicznotko.- powiedział uśmiechając się do mnie i poruszając brwiami.
-Wal się.- odparłam nie patrząc na niego.
-Jakie miłe powitanie.- powiedział dalej się głupio szczerząc. Wzięłam talerz z goframi i bitą śmietanę pod pachę.
-Nie musisz mi dziękować.- powiedziałam podchodząc do niego i klepiąc go po policzku wolną ręką, minęłam go i udałam się do salonu.
-Nawet nie zamierzam.- mruknął.

• Zayn •
Z jednej strony denerwowało mnie to jak ona się zachowuje, a z drugiej właśnie jej zachowanie mnie do niej przyciągało. Szybko zrobiłem sobie jakieś śniadanie i poszedłem do salonu. Zannie siedziała rozwalona nogami na sofie.
-Mogę się przysiąść?- spytałem.
-Mało masz wolnego miejsca?- spytała patrząc obojętnym wzrokiem w okno.
-Ale chcę akurat usiąść tutaj.- wiem zachowanie małego dziecka, ale kurde we własnym domu jestem do cholery.
-A ja chcę gwiazdkę z nieba. Ty mi dasz gwiazdę, a ja dam ci usiąść.- powiedziała podnosząc głowę i wredni się uśmiechając.
-No co? Skarbie w tych czasach nie ma nic za darmo.- dodała znów wbijając wzrok w okno. Wywnioskowałem z tej rozmowy że ta dziewczyna ma odpowiedź na wszystko więc zrezygnowałem z dalszej dyskusji i opadłem na fotel. Nie mogłem przestać na nią patrzeć, ciemne włosy opadające delikatnie na prawe ramie, ciemne oczy podkreślone czarną kreską czujnie wpatrzone w okno, pełne, czerwone usta chowające białe perełki, ciemna cera bez skazy, idealna figura.
-Żyłka ci pękła że nie możesz oczu w inna stronę skierować?- spytała, dopiero zauważyłem że ona też mi się przygląda.
-Trudno jest nie patrzeć na tak piękną kobietę jak ma się ją w zasięgu wzroku.- powiedziałem.

• Zannie •
Zamurowało mnie. Mnie! Ja zawsze mam odpowiedź na wszystko! A teraz język mi kołkiem stanął. Żaden chłopak, a już zwłaszcza taki jak Zayn nie powiedział mi takiego komplementu, mimo iż byłam dla niego taka wredna. Już chciałam coś wydukać, ale z opresji wyratowały mnie dzikie krzyki Niallera i Nilli.
-Ja będę pierwsza!- krzyczała zbiegając po schodach.
-Pomarzyć możesz!- krzyczał biegnący za nią Niall. Zbiegli ze schodów, Niall złapał Nille od tyłu w pasie i zaczął ją obracać w powietrzu, aż w końcu wylądowali na ziemi, to znaczy Niall wylądował na ziemi, a Nilla na nim. Chichrali się jak popaprańce.
-Wiesz co teraz?- spytała Nilla patrząc Niallerowi w oczy.
-Co?- spytał blondyn.
-Ja będę pierwsza.- powiedziała. Cmoknęła go w policzek i zerwała się do pozycji stojącej, już chciała biec, ale Niall złapał ją za kostkę, poderwał się szybko i zaczął biec, Nilla prawie od razu dorównała mu kroku i jak oparzeni wpadli do kuchni. Tak, można było się spodziewać że akurat tam było im tak śpieszno.
-Ja byłam pierwsza!- dało się słyszeć z kuchni.
-Nie bo ja!- kolejny krzyk. Spojrzałam na powstrzymującego się od śmiechu mulata, spojrzał na mnie i zaczęliśmy się śmiać. Z kuchni wyjrzały dwa wścibskie łebki.
-Zannie? Ty w jednym pokoju z Zaynem? I to jeszcze nie wybuchło?- spytała zdziwiona Nilla.
-Nie przypominam sobie żebym była jakąś bombą atomową.- stwierdziłam uśmiechając się do dziewczyny, co jak co ale dla niej byłam miła, jest w moim wieku, ale i tak traktuję ja jak młodszą siostrzyczkę.
-Coś ty jej zrobił?- zwróciła się do mulata.
-To już moja boska tajemnica.- powiedział puszczając mi oczko, na co ja spojrzałam na niego z miną w stylu "pfff... żal mi cię".
-Zannie? Czy ja o czymś nie wiem?- spytała blondyna poruszając brwiami.
-Tak, nie wiesz że Niall właśnie wyżera ci twoje żelki.- odparłam.
-Co?! Niall?!- krzyknęła i rzuciła się na chłopaka.
-Co to do cholery za wrzaski?!- krzyknął Liam schodzący po schodach, za nim dreptała Lia. Liam wbiegł wściekły do kuchni i zaczął coś wrzeszczeć, a Lia zatrzymała się w salonie i patrzała to na mnie to na Malika.
-Jesteście tu razem i ten pokój jeszcze istnieje?- spytała zdziwiona Lia. Uderzyłam się w czoło z otwartej dłoni, a Zayn tylko się zaśmiał. Lia wzruszyła ramionami i opadła na drugi fotel.
-Niall tylko nie ruszaj moich marchewek!- krzyknął z góry Louis.
-Nilla ciebie też to dotyczy!- do krzyknęła Louisa. Po chwili oboje zeszli na dół. Co to do kuźwa spotkanie towarzyskie? Louis i Louisa wrypali się prosto na moje nogi przeskakując przez oparcie sofy.
-Fack!- krzyknęłam z bólu. - Porypało was do jasnej marchewki?!- spytałam zrzucając ich z moich nóg.
-Ej marchewek w to nie mieszaj!- powiedział oburzony Louis, a Louisa mu przytaknęła. Wywróciłam tyko oczyma i zdjęłam nogi z sofy. Wstałam i poszłam do kuchni odnieść talerz po gofrach które już zjadłam. W kuchni Liam robił wykład Nilli i Naillerowi o tym że nie można krzykami ludzi budzić. Minęłam ich, umyłam talerz i położyłam go na suszarkę. Tym czasem wykładowca i dwójka żarłocznych krzykaczy doszli już do salonu do reszty. W salonie nie było już gdzie usiąść. Na jednym fotelu siedział Zayn, na drugim Niall z Nillą na kolanach, a na sofie siedzieli Lou, Louisa, Liam i Lia.
-A ja co? Wyrzutek?- spytałam.
-Chodź do mnie.- powiedział Zayn klepiąc się w kolana.
-Taaa... pomarzyć zawsze możesz.- odparłam uszczypliwie.
-Yyy... kogoś tu brakuje.- dodałam rozglądając się po salonie.
-Hazza i Harriet!- powiedzieli równocześnie Lou i Louisa, zmówili się czy jak? Wszyscy popędziliśmy na górę. Zatrzymaliśmy się pod pokojem Harrego, cichutko otworzyliśmy drzwi i wejrzeliśmy do środka. Siedzieli po turecku na przeciwko siebie na łóżku, śmiali się i rozmawiali, Harriet co chwila odgarniała do tyłu loki opadające na ramiona, zawsze tak robi kiedy jest zestresowana, nic dziwnego jest psychicznie zakochana w Harrym.
-Harriet nie zapomniałaś antygwałtek założyć?!- krzyknęłam do nich.
-Zannie!- krzyknęła i rzuciła we mnie poduszką.
-Wyjazd z mojego pokoju idioci niewyżyci!- krzyknął Hazza wstając z łóżka i kierując się do drzwi, wszyscy razem szybko je zatrzasnęliśmy ze strachu przed furią Hazzy która grozi uszkodzeniem organów rozrodczych. Popatrzeliśmy wszyscy po sobie i zaraz turlaliśmy się po podłodze ze śmiechu.

• Ileś tam tygodni później •
Dalej nienawidzę One Direction, a zwłaszcza Malika, ale już tak tego nie okazuje. Hazza jak się wszyscy domyślili po niecałym tygodniu był już oficjalnie boyem Harriet, oczywiście Lou i Louisa cholernie z tego powodu rozpaczali, ale szybko się pocieszyli sobą na wzajem i... marchewkami. Niall i Nilla są praktycznie nierozłącznym buldożerem pochłaniającym wszystko co jadalne. Liam i Lia pilnują by dom nie wyleciał w powietrze, nawet parę razy była taka sytuacja że mało to się nie stało. A ja i Zayn dalej się żremy, ale nie wiem czemu cholernie mnie do niego ciągnie. A i jeszcze jedno dostawałyśmy się dalej z etapu na etap i dokładnie za godzinę wystąpimy w finale.
_____________________________________________________
No hejjj... Jedną noc ten rozdział pisałam :) Więc nic dziwnego że jest krótszy niż zwykle, bo normalnie to ja jeden rozdział trzy dni pisze :D Ale jeszcze wena tak dostatecznie nie wróciła więc prosze o wyrozumiałość :) Nie powiem że jakoś super happy mi się podoba, ale nawet obleci ;) Mam nadzieje że święta wam fajnie minęły i nie tylko mi przybyło na wadzę ;D
Polecany blog na dziś: [LINK] autorka: Cherry
Pozdrawiam xoxo

czwartek, 5 kwietnia 2012

Number One

"Nie ma tego złego co gorsze by nie wyszło"


Weszłyśmy na scenę, oczywiście nie obeszło się jeszcze bez moich nieudolnych prób przyczepienia się do każdej rzeczy po drodze by tylko nie pojawić się w tym miejscu, nawet nie wiedziałam że laski maja takiego powera, bo jakoś specjalnie się nie trudziły z odczepieniem mnie np. od kolumny. Stanęłam na scenie najbardziej z boku, nie chciałam się rzucać w oczy, stałam lekko bokiem do dziewczyn.
-Witamy dziewczęta.- przywitał się jeden z jurorów.
-Dzień dobry.- odpowiedziały chórem dziewczyny, wszystkie prócz mnie rzecz jasna.
-Jak dla kogo dobry...- mruknęłam pod nosem wywracając oczyma.
-Przedstawcie się.- poleciła jurorka z wielkim uśmiechem który mnie trochę przerażał.
-Louisa, Lia, Harriet, Nilla i Zannie. Jesteśmy Girl's Direction.- przedstawiła nas Harriet pokazując kolejno na każdą z nas na końcu obdarowując wszystkim pfff... uśmiechem.
-Powiedźcie, wy specjalnie się tak wykreowałyście i nadałyście sobie takie pseudonimy artystyczne, by jak najbardziej upodobnić się do One Direction, czy na prawdę to jest wasz codzienny styl i prawdziwe imiona?- spytał juror który jakoś sympatią nie kipiał jeśli chodzi o wyraz twarzy. Tak na pewno bym się zniżyła do takiego poziomu by na siłę się do tego gejostwa upodobnić, jeszcze czego.
-Nie, to nasze style codzienne i prawdziwe imiona.- powiedziała Lia.
-Cóż za niecodzienny przypadek.- powiedziała przerażająco zęba jurorka przeglądając jakieś papierzyska.
-My to nazywamy przeznaczeniem.- wyszczerzyła się Louisa. Ta jak to jest przeznaczenie to ja nie mam boskich włosów, to nie przeznaczenie to przekleństwo!
-Dobrze dziewczęta scena jest wasza.- powiedział juror który na początku nas przywitał. Eh... mus to mus, pierwsze nuty piosenki i zaczęłyśmy śpiewać One Direction "One Thing".

• • • W tym samym czasie • • •
-Chłopaki! X Factor się zaczyna!- krzyknął Niall, jak na komendę po chwili wszyscy wierciliśmy się na kanapie przed telewizorem w końcu wyszło na to że ja siedzę na podparciu na rękę, Louis na podłodze przed kanapą, a reszta na kanapie. Kłóciliśmy się jeszcze chwile o popcorn którym Niall nie chciał się z nami podzielić.
-Chłopaki patrzcie!- powiedział z zapałem Louis, wszyscy momentalnie zwróciliśmy się twarzami do telewizora, szczęki nam opadły.
-My oglądamy powtórki z naszych występów czy jak?- spytał lekko zdezorientowany Horan.
-Cicho bądź!- skarciłem go.
-Louisa, Lia, Harriet, Nilla i Zannie. Jesteśmy Girl's Direction.- przedstawiła je wszystkie dziewczyna łudząco podobna do Hazzy najwyraźniej nie tylko z wyglądu. Zannie która była jakby moją żeńską kopią  nie wyglądała na zbytnio zadowoloną ze swego położenia. Po chwili zaczęły śpiewać nie co innego jak naszą piosenkę, dziewczyny nie dość że grzeszą urodą to jeszcze głosem nie pogardzą. Oczywiście oceny świetne po za jedną od tego... no... wyleciało mi z głowy, ale ja go nie lubię, wredne stworzenie.
-Chłopaki i co te dziewczyny maja się tam w domach jurorów uczyć jak być takie jak my? Ni kija, dzwonię tam!- powiedział jak zwykle jedyny trzeźwo mylący daddy.

• • • I znów dziewczyny • • •
Już mieli nas wypuścić z tego koszmaru, ale nie! Musiał zadzwonić telefon jurorki! No musiał!
-Tak, słucham?- odebrała telefon.
-Sekundę.- powiedziała do telefonu. Odłożyła go do ucha i włączyła na głośnik.
-Dziewczęta rozmawiamy z waszym mentorskim zespołem.- what? A tak One Direction. Zaraz... ŻE CO?!
-Hej dziewczyny.- wydobył się głos z telefonu.
-Hej.- zabrzmiał chórek czteroosobowy, za to piąta osoba wywróciła ponownie oczyma.
-Mamy sprawę do was i do jurorów. Dziewczyny na 1oo% przejdą dalej?- upewniał się głos w telefonie. Z mojego doświadczenia to chyba był Liam.
-Tak na pewno, a czemu?- spytała jurorka.
-No bo zamiast mieszkać w którymś z domów jurorów to mogły by zamieszkać u nas, w końcu one przyszły tam jako nasze żeńskie wersje prawda? To jak to się widzi jurorom?- spytał Liam.
-Nie, błagam, nie, ja nie chcę...- mruczałam pod nosem. Jurorka wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z resztą jury.
-A wam dziewczęta? Jak podoba się pomysł chłopców z One Direction? Zgodzić się?- spytała z tym swoim przerażającym uśmiechem. Dziewczyny zaczęły skakać i piszczeć "Tak! Tak!", boże za jakie grzechy?
-Widzę że nie wszystkim ten pomysł przypadł do gustu.- powiedziała jurorka. Dopiero po chwili skapnęłam się że o mnie mowa.
-To wzrok pani nie zawodzi.- burknęłam.
-Nie chcesz zamieszkać ze swoimi idolami?- spytał juror zdziwionym wzrokiem.
-Po pierwsze: prędzej wolałabym sobie moje boskie włosy zgolić niż z nimi zamieszkać, a po drugie: jeśli ja jestem ich fanką to Harriet będzie kiedyś zakonnicą.- powiedziałam ze złością prosto do kamery tak by moją złość zobaczyli nawet chłopaki przed telewizorem.
-Więc czemu tu jesteś?- spytał mało sympatyczny juror.
-A wyobraża sobie pan One Direction bez Malika? Nie mogłam ich pozbawić 1/5 zespołu, nawet ja nie jestem taka chamska.- powiedziałam wywracając oczyma.
-No prosimy Zannie, zgódź się.- powiedział Liam o którym istnieniu zapomniałam. Jak na zawołanie cała widownia i dziewczyny zaczęli wrzeszczeć "Zgódź się, zgódź się!".
-No dobra! Niech wam będzie! Zamieszkam z tym gejostwem!- krzyknęłam krzyżując ręce na piersi. Dziewczyny zaczęły piszczeć i skakać wokół mnie.
-Dobra dziewczyny co wy na to żeby jeszcze dzisiaj się do nas przeprowadzić?- spytał Liam. Oczywiście dziewczyny były jak najbardziej za, a ja nie miałam tu nic do gadania. Potem tylko dziewczyny podały nie wiedzieć czemu mój numer Liamowi by w razie czego moglibyśmy się skontaktować i jeszcze formalność czyli wszyscy na "tak" i jazda ze sceny, ja zeszłam z niej jako pierwsza i z największym entuzjazmem.
-Iiiip...! Będziemy mieszkać z One Direction!- zaczęły piszczeć dziewczyny. Wywróciłam oczyma, włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam muzykę tak głośno by zagłuszyć te popaprańce. Wyszłyśmy z tego budynku koszmaru i władowałyśmy się do samochodu Louisy. Po chwili dostałam smsa: "Dziewczyny lećcie się spakować i za dwie godziny widzimy się w Nandos ;) Niall". 
-E! Louisa! Kierujemy się do każdej chaty po kolei, a potem do Nandos!- próbowałam przekrzyczeć lecącą na ful piosenkę One Direction.
-Po co?- spytała ściszając radio.
-Bo Niall pisze że mamy tam być za dwie godziny z bagażami.- powiedziałam spokojnie na co dziewczyny zareagowały dzikimi piskami. Zajechałyśmy do każdej po kolei, do mnie jako ostatniej bo mieszkam najbliżej Nandos, a że dziewczyny w dzikim tempie się pakowały to ja mogłam się po ślimaczyć. Zapakowałam wszystko od lakierów i żelów do włosów po zapas fajek, o dziwo zmieściłam się w jednej torbie. Pożegnałam się z tatą i wyszłam z domu, rozglądałam się chwilę i zauważyłam że nie ma nigdzie samochodu Louisy. Zadzwoniłam do niej. Odebrała po trzech sygnałach.
-Hallo?- spytała.
-Gdzie wy do cholery ciemniej jesteście?!- spytałam zdenerwowana, co ja gadam byłam wściekła!
-Yyy... w Nandos, już nie wyrobiłyśmy i pojechałyśmy bez ciebie. Nie masz daleko, spacerek ci nie zaszkodzi.- powiedziała, a we mnie zaczęło się gotować.
-Pieprzcie się!- krzyknęłam do telefonu, rozłączyłam się i walnęłam nim o ziemię. Usiadłam na schodach werandy, oparłam się o moją torbę i tępo wpatrywałam w mój niezniszczalny telefon który bez szwanku leżał na ziemi. Ostatnio coś częściej się denerwuję z byle powodów, okres będę miała czy jak do cholery?! Wyjęłam z kieszeni fajki i zapaliłam jedną, z nudów puszczając kółka z dymu. Patrzałam na przechodniów i przejeżdżające samochody zaciągając się papierosem. Jeden z samochodów przejechał przed moim domem i się wrócił zatrzymując pod moją bramą. Z owego samochodu wyszedł nie kto inny jak koszmar mojego życia, o zgrozo... Malik. Podszedł do mnie po drodze podnosząc mój telefon.
-Domyślam się że to twoje.- powiedział wyciągając do mnie rękę z z telefonem. Wyrwałam mu go z ręki i włożyłam do kieszeni spodni. Zayn usiadł koło mnie i również zapalił papierosa. Odsunęłam się od niego i dalej tępo patrzyłam się przed siebie. Po chwili mulat zaczął się do mnie przysuwać, a ja odsuwać i tak w kółko aż się długość schodów okazała za krótka i zmusiła mnie do wstania i oparcia się o poręcz, Malik wstał i oparł się o poręcz przeciwległą do mnie, nie spuszczał ze mnie oka. Przyglądnęłam mu się spode łba, ciemna cera, czekoladowe, głębokie oczy, ciemne włosy postawione na żelu, dobrze zbudowane ciało i idealnie pełne usta, to chyba było w nim najgorsze, to że jest takim cholernym ciachem!
-Fack.- zaklnęłam pod nosem.
-Mówiłaś coś?- spytał.
-Nie, a jak nawet to nie do ciebie.- odparłam chamsko wyrzucając prawię połowę papierosa, jakoś straciłam na niego ochotę.
-Dziewczyny cię olały?- spytał chytrze się uśmiechając i również wyrzucając większą część swojego papierosa.
-Jesteś jednym z pięciu powodów dla którego to zrobiły, więc lepiej nie zaczynaj tego tematu, chyba że nie odpowiada ci kształt twojej twarzy.- powiedziałam krzyżując ręce na piersi i patrząc na mulata z nienawiścią. Zaśmiał się lekko.
-Dobra jak wolisz. Chodź pojedziesz z nami do nas do domu, a dziewczyną przyślesz adres i same sobie przyjadą, tak za karę, spoko?- spytał podchodząc do mojej torby i podnosząc ją. Westchnęłam.
-Okej.- burknęłam. Malik uśmiechnął się do mnie. -I sama sobie poradzę.- dodałam zabierając mu moja torbę i zeszłam ze schodów werandy.
-Ale ja cię nie pytam czy sobie poradzisz.- powiedział wyrywając mi torbę i kierując się w stronę samochodu. Nie sprzeciwiłam mu się, on jest ode mnie większy... Wpakował moją torbę do bagażnika i otworzył mi drzwi od samochodu gestem ręki zapraszając do środka, weszłam, a za mną Zayn i wyszło na to że siedziałam pomiędzy Niallem a Zaynem.
-Cześć.- powiedzieli chórem z wielkim entuzjazmem.
-No siema.- powiedziałam oschle. Louis od razu skierował się w przeciwnym kierunku niż do Nandos, musieli karę dla dziewczyn ustalić jeszcze za nim Malik wyszedł z samochodu. Droga nie była długa, ale do najkrótszych też nie należała, minęła dość spokojnie, chłopaków zbytnio nie ponosiło. Stanęliśmy przed pięknym, trzypiętrowym domem, chłopacy zaczęli wyładowywać się z samochodu, poszłam za ich śladem. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do skrzynki na listy i wysłałam Louisie wygrawerowany na niej adres i podpisałam: "Ruszajcie dupy skarbeńki. Czekamy na miejscu." Poszło.
-Zannie, idziesz?- spytał stojący w drzwiach domu Zayn trzymając w ręce moja torbę.
-Pędzę. Nie czujesz? Tak mi się śpieszy że aż mi się podeszwy pajczą.- powiedziałam sarkazmem idąc kamienistą ścieżką w stronę drzwi. Malik przepuścił mnie w drzwiach i sam wszedł po mnie zamykając drzwi, z moją torbą udał się na górę, a ja za nim, wszedł do pokoju umieszczonego na drugim pietrze, weszłam za nim.
-Podoba się?- spytał kładąc moją torbę na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju, okrągłe, dwuosobowe, biło-fioletowe łóżko, fioletowe ściany, biała wykładzina, biały sufit z zawieszonymi fioletowymi a la choinkowymi lampkami, wielka lampa z kloszem na wzór kuli dyskotekowej, biało-fioletowe meble, mała garderoba, wyjście na balkon.
-Tak, bardzo.- odparłam siląc się na lekki uśmiech. Pokój na prawdę mi się podobał, ale jakoś nie umiałam szczerze uśmiechnąć się do stojącego na przeciwko mnie incydentu. Za to on nie miał z tym trudności i obdarował mnie oślepieniem przez swoje śnieżno białe uzębienie, co to kuźwa chodząca reklama pasty wybielającej? Zayn wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam się rozpakowywać. Po jakiś 15 minutach rozległ się głośny dzwonek, najprawdopodobniej do drzwi. Drugi raz. Trzeci raz. Zeszłam na dół i skierowałam się do salonu gdzie jak się spodziewałam zastałam zalegających na kanapie chłopaków.
-Może by tak ktoś podniósł swe wielebne dupsko i raczył otworzyć drzwi.- zwróciłam się do chłopaków. Wszyscy spojrzeli na mnie, a potem na siebie na wzajem, w końcu jako pierwszy raczył się podnieść Louis. Po chwili do salonu wparowały dziewczyny.
-Zannie...- zaczęła Louisa.
-Mów do ręki.- powiedziałam wystawiając do niej otwartą dłoń i obracając twarz bokiem do niej.
-Ale...
-Nie!
-Al...
-Nie!!
-A...
-Nie!!!- wydarłam się. -Oszczędź sobie. Idę do mojego tymczasowego pokoju, a jeśli ktoś odważy się zakłócić mój spoczynek to zrobię mu takie paranormal activity że będzie się codziennie w nocy ze strachu moczył.- powiedziałam i poszłam do siebie, walnęłam się na łóżko i patrzyłam w sufit.Po jakimś czasie z dołu dało się słyszeć różne rozmowy i śmichy-chichy. Wyjęłam z torby moja mp4 i włączyłam play listę, zasnęłam słuchając muzyki.
_____________________________________________________
UuuAaaEee... znów mi nie bardzo wyszedł rozdział, chyba rzeczywiście mnie wena puszcza.
Polecany blog na dziś: [LINK] autorki: Roxy & Lajla świetnie piszą, nie pożałujecie.
PS: Dziękuję za pozostawienie "małych śladów" pod prologiem, ucieszyłabym się bardzo zastając je też tutaj.
Pozdrawiam xoxo